Ratunku! Pali się! Pożar!

Uwaga alarm!!!

Pożar zaczyna się od małej iskierki. A potem mamy wielki ogień. Pali się dobytek, czasami dorobek własnego życia.

Ale dzisiaj mowa o innym pożarze. O takim, który wybucha w firmie. Który jest powodem wielu zaniedbań, często nawarstwiających się od początku działalności firmy.

Co jest przyczyną pożaru w firmie?

Obecnie od kilku już tygodni prowadzę szkolenia z przedsiębiorczości oraz doradztwo biznesowe dla przyszłych właścicieli firm. Już na samym początku swoich z nimi spotkań, staram się rozpoznać  stan przygotowania przyszłych przedsiębiorców do rozpoczęcia nowego etapu w życiu, jakim będzie założenie przedsiębiorstwa. Wszyscy uczestnicy opowiadają więc o tym, co skłoniło ich do podjęcia decyzji o wejściu na nowa drogę własnego rozwoju, odpowiadają na szereg pytań, które mają mi pomóc zrozumieć ich sposób myślenia, a więc czy wiedzą, jaka jest ich wizja firmy, misja firmy, kogo będą obsługiwać, jakie są korzyści  dla ich potencjalnych klientów, czy znają rynek, na którym przyjdzie im działać.

Odnoszę wrażenie, że wiele z osób, nierzadko już po trzydziestym roku życia, czasami nawet na emeryturze, zaczyna

nie biznes, raczej to co robią można nazwać hazardem.

Rozpoczynają więc bez należytego przygotowania, nie posiadając zarówno zaplecza finansowego, jak też technicznego. Często nie mają też zaplecza intelektualnego w formie wiedzy na podstawowe tematy dotyczące funkcjonowania firmy. I właśnie to co te osoby robią prowadząc firmę, to nie jest
zaplanowane działanie, a oczekiwanie, że jakoś to będzie.
I najczęściej właśnie w takiej firmie, często dochodzi do pożarów.

Jak iskra jest zarzewiem ognia, który potem przeradza się w duży ogień, tak przyczyną pożaru w firmie
jest:

  • brak kompetencji w zarządzaniu,
  • nadmierny optymizm,
  • nieostrożne korzystanie z kredytów,
  • brak planowania,
  • brak wewnętrznych unormowań, czyli przepisów wewnętrznych, zakresów czynności pracowników, itp.
  • brak delegowania pracownikom określonych czynności i ich rozliczania.

Brak kompetencji w zarządzaniu, przejawia się w tym, że właściciel firmy zajmuje się dziesiątkami mało ważnych, lub nieważnych dla firmy spraw, natomiast nie koncentruje się właśnie nad kierowaniem firmą. Kiedyś rozmawiałem z pewnym właścicielem biznesu, który miał, i mam nadzieję nadal ma dobrze funkcjonującą firmę. Ale nie potrafił się skoncentrować właśnie na jej prowadzeniu. Nie delegował żadnych zadań paru pracownikom, których zatrudniał, poszukiwał mniej znaczących dodatkowych źródeł finansowania, mimo, że jego firma osiągając obroty ponad 6 mln, powinna mieć pieniądze na koncie.

Z czego wynikała konieczność poszukiwania dodatkowych źródeł dochodów.
Z jego ignorancji finansowej, ignorancji prawnej, nadmiernego zadłużenia firmy, itp.

Poniżej opiszę pożar w firmie, który tak się rozprzestrzenił, że jego gaszenie trwa już ponad rok, i mam przeczucie, że o ile nie zostaną zastosowane jakieś specjalne materiały do gaszenia, pozostanie z firmy popiół i zgliszcza.

A zaczęło się od tego, że powstała firma i naprawdę nieźle sobie dawała rade. Problem był tylko w tym, że jej właściciel był osobą młodą i niecierpliwą. I tak jak ludzie młodzi chciał mieć wszystko od razu. Maszyny do produkcji, magazyn, materiały. Więc zamiast zacząć planować, stał się hazardzistą.
Jego hazard polegał na tym, że zamiast koncentrować się na firmie, zaczął koncentrować się na produktach kredytowych banków i fundacji pozarządowych, zadłużając firmę na znaczne kwoty.
Leasing na maszynę, leasing na samochód, kredyty obrotowe, pożyczki bankowe na dowolny cel.

Pasją stało się więc uzyskiwanie pieniędzy czasami na nietrafione zakupy. Dwa lata temu została zakupiona kompletna pralnia w celu uruchomienia dodatkowego źródła dochodów, do dzisiaj zamiast zarabiać, lezy w częściach gdzieś na magazynie. Kredyt trzeba spłacać, ale ona nie generuje dochodów, które powinny pokryć ratę i jeszcze powinno coś zostać.

Zajmując się wieloma nieistotnymi czynnościami, właściciel firmy nie egzekwował należności od klientów. Nie wdrożył w swoim zakładzie procedury weryfikacji potencjalnych kontrahentów, nikt nie kontrolował spływu należności. Przedstawiciele handlowi napędzali klientów, którzy często nie realizowali swoich zobowiązań, wskutek czego znaczna część ich zobowiązań nie została spłacona, a nawet uległa przedawnieniu. Nie były w firmie opracowane procedury, nakładające na handlowców obowiązek weryfikacji kontrahentów, a także prowadzenie prawidłowej i pełnej ewidencji dostaw z podpisami odbiorców, czy wreszcie zabezpieczenia się przed ich nieuczciwością, chociażby poprzez wprowadzenie zabezpieczenia wekslowego.

Z ignorancją finansową właściciela, firma boryka się od początku działalności, jednak takie apogeum zaczęło być widoczne wtedy, kiedy zaczęła rosnąć dziura finansowa. Ta dziura powstała wskutek braku koordynacji należności i zobowiązań firmy. Zła konstrukcja umów z kontrahentami, zarówno dostawcami, jak też odbiorcami spowodowała że zaczęły powstawać zatory płatnicze.
Wynikały one z tego, że dostawcy wystawiali faktury z 14 dniowym terminem płatności, dla odbiorców ustalane były terminy znacznie dłuższe. Efektem tego stanu rzeczy była nieterminowa realizacja zobowiązań wobec dostawców i już dwukrotne skierowanie sprawy do sądu.

Wtedy włączała się syrena alarmowa, właściciel firmy przyjeżdżał do mnie, aby pomóc mu wnieść sprzeciw do sądu. A następnie prosił, abym jechał z nim na sprawę, bo sam się boi, itp.
Ja oczywiście jechałem, przed sądem była podpisywana umowa ugody, potem właściciel firmy był już zadowolony. Wtedy mówiłem mu, że nie można w ten sposób prowadzić firmy. Chcę mu pomóc, ale to od niego zależy czy się spotkamy i ułożymy od początku to co w firmie kuleje. On oczywiście cały zadowolony, bo pożar został zażegnany, mówi, że tak, oczywiście jest za tym aby usiąść i to zrobić.
Po czym wraca po kolejnych kilku miesiącach z kolejnym wezwaniem o zapłatę zobowiązań.
I znów należy gasić pożar, którego można byłoby uniknąć. I mam przeczucie, że lada moment będzie olejny alarm. Ale obiecałem sobie, że jeśli do mnie zadzwoni, to niestety, będzie musiał szukać już innego strażaka. Bo zupełnie nie rozumiem, jak przy obrotach przekraczających 6 mln zł, właściciela takiego biznesu stać na płacenie z powodu własnej niefrasobliwości setek tysięcy miesięcznych kosztów zadłużenia, nie stać, aby zapłacić doradcy.

Kolejna sprawa, to brak wspomagania właściciela firmy przez biuro księgowe. Biuro spełnia minimalne warunki współpracy, tj, zaksięgowanie dokumentów, poinformowanie o terminach płacenia podatków. Ale ono powinno pierwszym weryfikatorem, który powinien widzieć zbliżający się pożar i dać sygnał ostrzegawczy. To jest plaga obecnie działających biur, które nie pomagają swoim klientom, wręcz czasami szkodząc.

Jeśli jesteś właścicielem własnego biznesu, zastanów się, czy to o czym powyżej napisałem, nie stoi na przeszkodzie Twojej firmie.

A może potrzebujesz strażaka, który wcześniej pokaże Ci krytyczne punkty w firmie, mogące wzniecić
pożar. Naprawdę lepiej zapobiegać niż potem walczyć z ogniem.

Stanisław Binkiewicz

Przy okazji niniejszego wpisu, chciałem pochwalić się otrzymanym certyfikatem Edukacji Finansowej Crown. Dzięki niemu, stałem się jednym z Liderów, mogę prowadzić konferencje, szkolenia z dziedziny finansów osobistych. Edukacja Finansowa Crown, skupia na całym świecie chrześcijan, którzy niezależnie od wyznania /rzymsko-katolickie, prawosławne, ewangelickie /, mają nauczać w swoich środowiskach, jak prowadzić budżet domowy, zgodnie z wartościami, nazywanymi Bożą Ekonomią.
Jeśli ktoś z czytelników chciałby poznać zasady prowadzenia budżetu domowego, jego równoważenia, wychodzenia z długu, itp, zapraszam na indywidualne konsultacje, oraz grupowe w formie konferencji oraz warsztatów.
Chętnych proszę o kontakt. Tel. 606-119-428.

 

 

 

 

 

 

O Autorze 

Absolwent Europejskiej Akademii Planowania Finansowego, uzyskał Certyfikat Doradcy Finansowego €FG, Certyfikowany Trener Biznesu, Coach, Konsultant Kryzysowy, Mentor Finansowy

    Znajdź mnie:
  • facebook
  • linkedin
  • skype